zawsze patrzę na plecy ludzi.
wszyscy biegną do przodu i spełniają swój los.
w tym samym czasie ja biegnę w miejscu.
może brak celu to mój cel?

obserwuję obrzydliwie szczere, niepokojąco szerokie uśmiechy i czuję, jak dreszcze przechodzą moją skórę.

nigdy nie wierzę w prawdziwe szczęście. wpatruję się intensywnie w oczy rozmówcy i za uśmiechem próbuję dostrzec skrywany ból. skrzętnie ukryte problemy.

sama nie wiem już, czy jestem nad wyraz inteligentna, czy nad wyraz głupia.
czym jest smutek, który dostrzegam w tych uśmiechniętych oczach?
czasem myślę, że to tylko lustrzane odbicie.
i choć nie mam powodu, czuję mimowolną niechęć do tego uśmiechniętego człowieka, którego nie umiałam przejrzeć. czy ludzie naprawdę są szczęśliwi, żyjąc w taki sposób? co człowiek musi osiągnąć, by być szczęśliwym?

wiem, że nie ma odpowiedzi, której poszukuję


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

perspektywa